poniedziałek, 8 grudnia 2014

w cierpieniu ale razem i w bliskości


"Dziękuję Ci Boże za miłość, co przyszła
I za to, że serca nam porusza
Miły mój choć teraz, smutek bierze górę
My jesteśmy razem, czy to nie jest cudem?

I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi
I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi

Dziękuje Ci Boże, że łzy nas nie dzielą
I za to, że naszą są nadzieją

Miły mój choć teraz, noc zapada krótka
Brzask się w niej ukrywa
I jutrzenka słodka

I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi
I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi

Dziękuje ci Boże za wszystkie przemiany
I za to, że jesteś między nami
Miły mój choć teraz, smutek bierze górę
My jesteśmy razem, czy to nie jest cudem?

I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi
I dzień smutkiem się zasnuwa
Przed nadejściem nocy
A noc przecież szybko mija
By dać miejsce dniowi"  /tekst piosenki Antoniny Krzysztoń- gorąco polecam/

niedziela, 7 grudnia 2014

[*]

      ....................................................................................................... rozpocząć od wielkiej radości, planów, marzeń które przepełniały Nasze serca? Może od cudownych choć czasem uciążliwych objawów fizycznych.........??? A może od wielkiego bólu który rozrywa mi serce i spowodował że czuję się tak jakby jakiś fragment mnie samej bezpowrotnie przepadł................

Straciliśmy dziecko............. nasze wymarzone upragnione, wytęsknione...................


jednak jeszcze nie umiem ubrać tego wszystkiego w słowo pisane......


KOCHAM CIĘ SYNECZKU (nie znaliśmy jeszcze płci ale od samego początku towarzyszyło Nam przekonanie że będzie to chłopiec i dla Nas już zawsze będzie to Nasz ANTOŚ)

niedziela, 7 września 2014

przyjaźń czy kochanie?

   Lubię czy kocham??? Jedno i  drugie hheheh Jej zapach powoduje że się rozpływam. Wierna towarzyszka w podróżach., ekskluzywnych wyjściach, spotkaniach rodzinnych, pracy i codzienności.... Potrafię powiedzieć jej Nie tylko po co ??? Tak to Ona  moja ukochana KAWA :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Wszystkich traktuję jednakowo"

   Kolejny raz rozpadłam się dziś na milion kawałków........... kolejny raz przez nią - moją macochę....
Tata ponownie ożenił się 1,5 roku po śmierci mamy. Dziś wiem i rozumiem że zrobił to przede wszystkim dla mnie i mojego 3 lata młodszego brata. Byliśmy małymi dziećmi , które potrzebowały mamy a On nie umiał nam jej zastąpić. Były jeszcze starsze siostry jedna miała już własną rodzinę a drugiej nie chciał obciążyć wychowaniem swoich dzieci  jej rodzeństwa, bo i niby w imię czego. Dziś to doskonale rozumiem..... On wdowiec z małymi dziećmi które potrzebują matki. Ona wdowa z 4 dzieci które trzeba nakarmić, ubrać..... Uzupełnili się. On zarabiał (a umówmy się żeby utrzymać taką rodzinę trzeba się na-zapierniczać!) Ona zrezygnowała z pracy zawodowej, prała, sprzątała, gotowała, itd itp (też pełen szacun ogarnij tu człowieku taką gromadę, pewnie nie raz i nie dwa miała ochotę wysadzić w powietrze ten dom- nie dziwi mnie to). Jestem im za to wdzięczna i naprawdę bardzo to szanuje..... Ciocia (tak do niej mówię po dziś dzień) nigdy mnie nie przytuliła, nigdy nie powiedziała że kocha.... to okrutne ale dzieci w domu dziecka też maja ugotowane, posprzątane, też kontroluje się ich szkołę itp..... Zawsze bardzo mnie bolały jej słowa że traktuje Nas wszystkich jednakowo (w sensie jej dzieci i Nas) to były tylko puste słowa prawda była inna. Pozornie jeść dawała wszystkim, majtki tez prała wszystkie.....ale MATKOM która przytula, słucha, rozmawia, wspiera..... nie już taka była tylko dla swoich dzieci. .............i o to mam pretensje!!!! mam prawo je mieć!!! Do obojga do niej bo nie dawała do taty bo był na to ślepy i nie staną w mojej obronie.

   Myślałam że to już poza mną!!! Niestety nie ja wciąż czekam na jej gest, na miłość, na to że zostanie moją mamą............ NIE ZOSTANIE!!! NIE JEST NIĄ!!! NIGDY NIE BYŁA I NIE BĘDZIE!!!! Mam 28 lat już nie jestem małą niekochaną, zagubioną dziewczynką. Mam  cudownego męża, tworzę ciepły dom do którego lubią wpadać inni, mam obok wspaniałych przyjaciół.... jednak ciągle potrzebuję mamy. Mamy która poda przepis na zalewę do korniszonów, zapyta o wyniki badań, będzie dopingować w odchudzaniu, pogada o doświadczeniu rodzenia i zachodzenia w ciąże, pochwali, zrozumie,wesprze, zaprosi do siebie a w zasadzie będzie na Nas czekać i bez zaproszenia...

   We wrześniu bierze ślub mój brat będziemy mieszkać w jednym domu. My mieszkamy na górze Oni wprowadzają się po ślubie na dół. Od jakiegoś już czasu się meblują, malują itp wiją gniazdko jednym słowem. Dziś  A. robiła tam porządki zapukałam i weszłam na dół bo chciałam jej pokazać sukienkę   o której rozmawiałyśmy a którą to tyle co dostarczył kurier na sobotnie wesele (swoja drogą kurka wodna nie mierzyłam jej jeszcze ale chyba będzie zbyt opięta buuu). Wchodzę i co a raczej kogo widzę??? Tak ciocia..... podziwie wspiera, doradza............zabolało. Po ślubie jestem 15 miesięcy a w mieszkaniu mieszkam prawie 22 miesiące. Wiecie ile razy była u mnie???? Uwaga: ta dam całe 0 razy. Nie była, a na zaproszenie na kawę usłyszałam: kiedyś przy okazji....
Na wigilie co roku zjazd rodzinny jej dzieci, moje rodzeństwo- wszyscy. Póki mieszkałam z nimi też bywałam bo mieszkałam. Odkąd się wyprowadziłam nigdy nie zaprosiła....nie potrzebowałabym extra zaproszenia ale wszystkich zwyczajnie pyta czy będą jak co roku....mnie nie zapytała nigdy! Kilka razy w roku zamawiają rodzice Mszę św (np rocznica śmierci mojej mamy, jej 1 męża) dzwoni zawsze powiedzieć o tej Mszy (wiem bo mówi mi o tym rodzeństwo) mnie o Niej nie powiedziała nigdy!!! To jest to jej "wszystkich traktuję jednakowo" a no gówno prawda.
     Niby już jest ok. Przez te lata trochę się już uodporniłam i nie szlocham w poduszkę.... Niemniej jednak takie sytuacje jak ta dzisiejsza nadal kłują w serce.

niedziela, 10 sierpnia 2014

urlop od małżeństwa

     Tyle mówi się o miłości o Achach i Ochach, motylach w brzuchu, zauroczeniu, zakochaniu..... to wszystko piękne niestety po jakimś czasie bywa trudniej. Miłość małżeńska czasem bywa męcząca i masz ochotę iść na urlop, chwilę odpocząć..... Przestać się starać, przestać dawać siebie...... Wtedy zamykasz oczy łapiesz oddech i zdajesz sobie sprawę że druga osoba jest kimś najważniejszym w twoim życiu........... NIE CHCESZ BEZ NIEJ/ NIEGO ŻYĆ. Otwierasz oczy i znów Ci się chce.... każdego dnia na nowo. Miłość nie jest nam dana raz na zawsze. Trzeba o nią walczyć, pielęgnować każdego dnia na nowo.

piątek, 4 kwietnia 2014

Ciąża urojona

    23 dzień cyklu czyli w moim przypadku ok 5 dni po owulacji............. uffffff raczyła być w tym cyklu to już jakiś plus ;)  Do testowania jeszcze trochę czasu a ja już dziwnie odczuwam brzuch w kościele drażnią mnie zapachy, nawet moje wielkie cycki stały się większe.............. jestem w ciąży- tyle że póki co urojonej ;)  (a może nie- jest nadzieja że nie tylko urojonej.... zaczęłam się modlić a nawet snuć marzenia) Czekam cierpliwie- guzik cierpliwie samą siebie okłamuje

czwartek, 3 kwietnia 2014

Moja matka UMARŁA

    O ja co za tytuł ;) nigdy nie powiedziałam o Niej matka........... zawsze była mama nigdy matka.... Całe życie budowałam jej ołtarzyk niemalże i broniła jak lwica jej pamięci i imienia. Dzis wiem ile tym sobie zabrałam....
     Jestem na Nią wściekła!!!! Za to że odeszła! Jak można zostawić7,5 letnie dziecko no jak? Jak wyglądałoby moje życie gdyby Ona nie umarła? Zadawałam sobie to pytanie miliony razy i zawsze marzyłam że byłoby cudownie, przede wszystkim emocjonalnie....
     O to jak było po jej śmierci miałam i tak naprawdę mam pretensje do bardzo wielu osób którzy nie czarujmy się nie sprostali zadaniu! Dziś mam tez pretensje do Niej! Przecież wiedziała że umiera! Miała raka to trwało jakiś czas! Tak ta moja idealna matka też nawaliła nie przygotowała mnie na to!!! a powinna ZASŁUŻYŁAM NA TO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

niedziela, 30 marca 2014

Stanąć wobec prawdy

      Często żyjemy jakby nigdy nic pozornie wszystko działa jak w przysłowiowym szwajcarskim zegarku... Codzienność, dzień za dniem, tydzień za tygodniem i tak dalej.... Prawda bywa zupełnie inna mniej bajeczna i kolorowa, niemniej jednak sami wciskamy ja sobie jako antidotum. Interpretujemy rzeczywistość tak aby było wygodnie i jednocześnie wiarygodnie, często wychodzi  Nam to tak dobrze że sami przyjmujemy to jako prawdę.
     Rzeczywistość jednak jest czujna- nie śpi-  i dopada Nas często wtedy gdy najmniej się tego spodziewamy. Zachodzi po cichu od tyłu i powala na łopatki.....
     Dziś leżę właśnie tak powalona, z uśmiechem na twarzy i życzliwością do klientów leżę i kwiczę!!! Obnażona przed samą sobą!!! Oj nie łatwe to doświadczenie!!!
    "Udawanie jest klatką a nie kokonem!!!"
Najwyższy czas się uwolnić i stanąć w prawdzie przed samą sobą!!!
Mam ma imię xxx i jestem uzależniona!!! nie nie uchlewam się , nie ćpam..... JEM !!!
Jestem osobą otyłą!!! Nie jest to wina moich genów! Nie jest to wina moich upodobań kulinarnych!
Nie jest to wina mojego nieracjonalnego i niezdrowego odżywiania! Jest to wina mojego głodu!!! Tak głodu i o dziwo nie jest to głód fizyczny. Tak swoje psychiczne i emocjonalne też można zajadać. Można się w ten sposób nagradzać i karać! Czasem koić lęki.............
Trochę czasu potrzebowałam żeby to sobie uświadomić!!! i wyć mi się chce w to piękne niedzielne przedpołudnie! Płakać nad losem kiedyś dziewczynki dziś kobiety której życie nie rozpieszczało, której wszyscy rzucali kłody pod nogi.... płaczę Nad jej losem.... i jest mi bardzo przykro bo Sama tez jej dokopywałam! Tyle mówi się o dbaniu i siebie.... o samorozwoju..... o samorealizacji..... gówno prawda!!! Byłam katem dla samej siebie!!! i to jest prawda. Nie różniłam się niczym od innych! Nie umiałam zadbać o siebie! Nadal nie do końca umiem!!!
     Dziś już nie jestem w tym sama- wydawało by się problem przestał istnieć. Nie do końca dziś noszę w sobie głód i lęk jednocześnie. Opcja 2w1 marketingowo a co. Pragnę być matką!!! i jednocześnie boję się tego jak cholera!!! robię wszystko by się zablokować i ni dopuścić do tego!!
     "Jesteśmy zmęczeni i przestraszani- zaprzeczenie temu nie zmieni prawdy! Prędzej czy później musimy przestać zaprzeczać i stanąć wobec prawdy z otwartą przyłbicą. Zaprzeczanie to nie jest potok kłamstw - to OCEAN ...... i jak w Nim nie utonąć????"

piątek, 28 marca 2014

Delagacja

      Endorfiny sięgają górnych pułapów :) Delegacje  mają swoje pozytywna aspekty a w zasadzie jeden podstawowy - powrót. Jedna noc bez siebie a sex smakuje o niebo lepiej. Nie da się ukryć uwielbiam sex. Uwielbiam mojego męża!!!! no nie licząc wszystkich rzeczy za które mam ochotę Go czasem udusić :)

sobota, 22 marca 2014

Granice

     O granicach jako takich pewnie nie  jedną książkę można byłoby napisać a temat i tak nie zostałby wyczerpany. Temat wprowadzam w życie mniej więcej od 1,5 roku - w rożnych relacjach i na różnych płaszczyznach. Szczególnie gdy zakłada się rodzinę myślę że zaczyna to być widoczne i odczuwalne :) Temat teściowie, moi -Twoi rodzice.... telefony, wizyty, panoszenie się w naszym domu.... Oj trzeba to mądrze rozegrać...
Granice mogą być różne:
  • "wewnętrzne, chroniące nasze myśli i uczucia;
  • zewnętrzne, decydujące o dystansie jaki utrzymujemy wobec innych;
  • fizyczne, związane z nasza cielesnością;
  • emocjonalne, wpływające na sposób określania własnych uczuć;
  • intelektualne
  • duchowe, wpływające na to w co wierzymy."                                                                            
     Skoro wiele rodzai granic to i wiele sposobów na ich stawienie..... Chciałabym się jednak dziś nie na ich stawianiu a przełamywaniu skupić. Nie chodzi o to aby podstawić wokół siebie mury niedostępności. Mistrzostwem jest tak rozegrać wszystko aby być w zgodzie ze sobą, szanować siebie, swój czas itp itd a tym samym jeszcze dostrzegać w tym innych.... Są momenty kiedy wydaje mi się to wręcz awykonalne.
     Jeszcze nie dawno myślałam sobie że sztuką jest umiejętność stawiania owych granic. Duzy ukłon w stosunku do nas samych....dziś twierdzę że nie sztuką jest postawić granicę. Sztuką w przypadku granic i ograniczeń które sobie postawiliśmy emocjonalnie i psychicznie jest przekroczenie ich!!! Tu juz zaczynają się schody....
     Mam wiele granic których nie byłam świadoma a które nadal mocno mnie ograniczają i sieją emocjonalne spustoszenie w moim życiu.... Najbardziej absurdalnym wydaje mi się fakt że aby z nich wyjść muszę stawiać nowe...
     Faktem jest że byłam dla siebie "złą matka" teraz czas zaprawić błędy wychowawcze i zaopiekować się sobą. Tym razem mądrzej, racjonalniej, z większym zrozumieniem i miłością...
    To nie będzie łatwe.... ale warto dla siebie przede wszystkim !!!! Czas start!!!!